W hołdzie wiecznej przyjemności życia. Nie zważając na przeciwności, jakie los dla nas szykuje, jesteśmy zwarci i gotowi. Bez chwili namysłu możemy śmiało powiedzieć. Z wysoko podniesionym czołem, przekraczając codziennie granice swoich możliwości. Patrząc w przyszłość, jednak nie zapominając o przeszłości. Wierząc w siebie nawzajem. Wiemy, że jakie życie, taki life...
Osobiste duże
Osobiste duże.
środa, 9 grudnia 2009
Przypadek
Zdziwione twarze przechodniów. Powiew wiatru. Poniedziałkowe powietrze. Stawiające opór. Stragany z płytami i czapkami. Zawodzące głosy. Ignorancja. Mijamy się. Zawadzamy o siebie. Popychamy się.
Wiatr zimny. Szaliki i czapki. Łyżwy. Nie, łyżwy nie bo nie jest jeszcze tak zimno, ale już niedługo. Papierosy i dym z papierosów. Dym rozwiewa się z wiatrem. Ludzie czekają pod bankiem. Przejście podziemne – mniej zimno.
Zapach jedzenia. Ciepłe zapiekanki, pizze, shit-foody. Koraliki. Dużo ludzi. Gra kapela z Pragi. Tamburyn, bębenek, gitara. Może nawet saksofon, ale na pewno trąbka. Kaszkiet, czerwony w czarną kratę. Taki polski odpowiednik szkockiego kiltu.
Człowiek z krzesłem. Szare rękawiczki. Dwa drewniane kije. Druty i krzesła. Uderza. Rytmu nie ma, powiedziałbym, że raczej ciąg dzwięków. Ulotki, dużo: celulit, angielski i inne języki, chińskie żarcie.
Mokre schody. Kiedy już wstałem z ziemi, zauważyłem, że mam ubrudzoną nogawkę.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz