W hołdzie wiecznej przyjemności życia. Nie zważając na przeciwności, jakie los dla nas szykuje, jesteśmy zwarci i gotowi. Bez chwili namysłu możemy śmiało powiedzieć. Z wysoko podniesionym czołem, przekraczając codziennie granice swoich możliwości. Patrząc w przyszłość, jednak nie zapominając o przeszłości. Wierząc w siebie nawzajem. Wiemy, że jakie życie, taki life...
Osobiste duże
Osobiste duże.
środa, 16 grudnia 2009
Nocni wędrowcy.
To tylko dzieci. Może im uciec.
Szybki oddech, szum w uszach, trzęsąca się maska. Ogranicza pole widzenia, wizjer paruje. Metaliczny posmak w ustach. Biegnie, butami rozdeptując gałezie. Nierozsądnie. Źle dopięty plecak grzechocze. Rzuca okiem za siebie, nic nie widać między konarami i gałęziami drzew. Patrzy w góre, chmury przesuwają się nad nim, wiatr kołysze czubkami sosen. Biegnie dalej nie zatrzymując się.
Nie pamiętał dokładnie ostatniego starcia. Być może trafili wszystkich jego kolegów. Leżal na ziemi plackiem, zbyt przestraszony żeby się ruszyć, nie chciał zwrócić na siebie ich uwagi. Był wysunięty na szpicy, kiedy zaszli oddział od tyłu. Mogli go przeoczyć. Dopiero kiedy głosy sie oddaliły, poderwał się i zaczął biec co tchu. Po drodze pogubil wszystkie naboje do pistoletu.
To były tylko dzieci. Nie mogły go dorwać. Jak mogli dać się zaskoczyć bachorom. Młode twarze, pomalowane w barwy wojenne - kamuflarz. Nagle ostry ból w plecach, aż się przewrócił. Uderzając o ziemie stracił oddech na moment.
To koniec. Pobili ich. Wstał, otrzepał się. Trzy do dwóch, zrobią przetasowawnie w drużynach, zmyją farbę i grają dalej.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 komentarz:
Prześlij komentarz